Ferie. Czas który możemy przeznaczyć
na podróże i wspólne przeżywanie fajnych chwil. Pojechaliśmy
więc w końcu do Muzeum Inżynierii Miejskiej. Dawno już się tam
wybieraliśmy. Było sporo oczekiwań i emocji. Mimo, że z dworca
pomaszerowaliśmy na piechotę, godzinny marsz nie sprawił, że
Gaweł zmęczył się drogą. Biegał po muzeum poruszony wszystkim
niemal co zobaczył i niezmiernie głodny podotykania historycznych
tramwajów. Na całe szczęcie zdarzenie które mnie dotknęło
nastąpiło jeszcze przed przykrą niespodzianką – nie można było
wejść do żadnego tramwaju, a zgromadzone zostały one w niezwykle
ciasnej przestrzeni. Ale jesteśmy jeszcze w hali z zabytkowymi
samochodami i o tej przykrej niespodziance jeszcze nie wiemy. Gaweł
biega ekscytując się Żukami i Śyrenkami ustawionymi za linami,
których nie przekracza (choć ma wielką ochotę na to). A ja nagle
słyszę głos; "Zobacz jaki niegrzeczny. Ciągle przeszkadza ci
zrobić zdjęcie". Ponieważ juz trochę wyrosłam z potrzeby
biegania za Gawłem krok w krok, przystanęłam. Oczywiście nie
muszę mówić, ze dziecię moje nawet nie zauważyło, że ktoś coś
o nim powiedział. Na całe szczęście mówiącego z resztą, bo
jeśli chodzi o dobro mojego dziecka potrafię być potworem i Furią.
Okazało sie, ze dziadek zwiedzał wystawę z wnuczkiem. Wnuczek
próbował fotografować obekty, co skutecznie uniemożlwiał
nieświadomy tego Gaweł. Dzadek natychmiast odszukał w głowie
etyketkę i wypowedział głośno. Od razu zapytałam go dlaczego nie
powiedział Gawłowi: "Przepraszam, chciałbym zrobić zdjęcie",
tylko od razu przechodzi do oceniania dziecka? Mogłabym na tym
poprzestać, lecz nie zauważyłam żadnej skruchy w oczach
przekonanego o swej słuszności dziadka. No to wyciągnęłam
ciężkie działa i pytam czy pan wie, ze są różne
niepełnosprawności, niektóre niewidoczne na pierwszy rzut oka, np.
Autyzm. Dziadek zmieszał sie, zaczął sie trochę tłumaczyć, to
go jeszcze dźgnęłam leciutko, że przylepiając takie etykietki
może komuś zrobić krzywdę. Zobaczyłam rozpacz w oczach wnuczka,
bo uwaga obecnych dość mocno koncentrowała się już na naszej
trójce (Gaweł uleciał na drugi koniec hali), bo mówiłam głośno
i wyraźnie. Dopowiedziałam jeszcze tylko, że dopóki sie nie wie
jakie jest podłoże niektórych zachowań lepiej ludzi nie oceniać.
I odpłynęłam za Gawłem. Ciekawe czy wnuczek czegoś nauczył sie
z tego zdarzenia. Bo dziadek chyba tak.
Nauczyliśmy się szafować
etykietkami. Ktoś kto biega jest niegrzeczny, ktoś kto głośno
mówi – niewychowany, ktoś leżący na ulicy na pewno jest
pijany... Ile w nich prawdy?