nieporadnik

nieporadnik

sobota, 8 sierpnia 2015

Chwalimy się



Przeszłam ostatnio ostrą fazę odstawienia. Jak w leczeniu uzależnień. Nie, nie chodzi tu o odstawianie jakichś używek, dietę czy rezygnację z przyjemności. Uczucie niemal narkotycznego głodu dało mi sporo do myślenia na temat tego w jakich relacjach żyjemy na codzień i jak nawzajem robimy sobie krzywdę.

Pisałam już o turnusie w Jaworzynce dużo różnych dobrych rzeczy. Nie napisałam o tym, co okazało się dla mnie ważne. Tradycyjnie na turnusach uczymy rodziców chwalenia dzieci. Mam świadomość, że dzieci "działają na pochwały" i często posługuję się metaforą o samochodzie i paliwie. Jak do ropniaka wlejemy benzynę to raczej nie mamy szans na przyjemną jazdę. Nasze turnusowe dzieci też nie ruszą z miejsca bez odpowiedniej ilości pochwał. I choć pracujemy z pochwałami już wiele lat, i to nie tylko z dziećmi, ale także chwaląc rodziców, to po raz pierwszy olśniło mnie, że pochwały, choć w naszej kulturze nie są rzeczą naturalną, są mi niezbędne do życia tak, jak wszystkim turnusowym dzieciom. Są  moim paliwem.

"Siedź w koncie a znajdą cię" poowtarzali nam rodzice. Bo nasze zalety miały wszystkich bić po oczach i nie potrzebować autoreklamy. Często też jeszcze obserwuję postawę umniejszania wyczynów i umiejętności dziecka "po to żeby się za bardzo nie rozpuściło". Zamiast "świetnie to zrobiłeś" słyszę "mogłeś to zrobić lepiej". Tym przesiąknięta jest nasza kultura.

Nagle człowiek tak wychowany jedzie na turnus, gdzie z założenia chwalimy dzieci za wszystkie osiągnięcia, chwalimy rodziców za co się da i rodzice chwalą się nawzajem, żeby ćwiczyć pochwały, chwalimy kadrę także w celu uczenia się formy skutecznych pochwał i utrwalania nawyku chwalenia podopiecznych. I nagle człowiek znajduje się w społeczności, w której słyszy tyle dobrych rzeczy o sobie (i o swoich dzieciach), ile usłyszał łącznie przez ostatnie pięć lat. A ponieważ prawidłowe konstruowanie pochwał opiera się na zauważaniu rzeczywistych talentów, zdolności i aktywności człowieka, to nagle wiele osób zaczyna nam mówić o naszych dobrych stronach.

Uwierzcie mi, że zanurzenie w takiej atmosferze działa jak narkotyk. Człowiek chodzi oszołomiony, otoczony przyjemną banieczką dobrych słów. Ale potem, niestety, trzeba wracać do domu. I o ile zostaje nam nawyk chwalenia dzieci, zauważania ich wysiłków, o tyle sami zostajemy pozbawieni tej pociągającej banieczki.

Każdy człowiek do życia potrzebuje głasków. Co to są głaski? Są to wszelkie bodźce, jakie dostajemy od innych ludzi. Naukowo stwierdzono, że bez odpowiedniej porcji głasków (dla każdego z nas może to być inna porcja) człowiek nie może żyć. W związku z tym, jeżeli nie otrzymujemy wystarczającej ilości głasków, musimy w jakiś sposób o nie zawalczyć. Jeżeli dziecko jest niezauważane przez swoich rodziców, wówczas na pewno zrobi coś, żeby rodzice je zauważyli, np. stłucze ulubiony wazon mamy. Zostanie wówczas skarcone, ale równocześnie dostanie sygnał, że ktoś się nim interesuje.

Po trzech dniach od powrotu zaczęłam czuć się nerwowo, po pięciu spadł mi poziom samozadowolenia i autoakceptacji. Po tygodniu zrozumiałam czego mi brakuje i zaczęłam głośno dopominać się pochwał.

Wspomniałam, że pochwała musi być dobrze skonstruowana. Nie można powiedzieć: "dobrze, ale" (co to za pochwała, która od razu wskazuje, ze nie było do końca dobrze?), "tym razem ci wyszło" (z założeniem, że zazwyczaj nie wychodzi) albo nadmiernie podkreślać zasługi tam gdzie ich nie było (dziecko potrafi porównać swoją pracę z grupą i widzi jak coś jest nie tak). Pochwała czasem jest po prostu zauważeniem wykonania jakiejś czynności ("umyłeś naczynia, super!"). Powinna też być skierowana do osoby, którą chwalimy ("o, ktos umył naczynia" nie jest formą dobrą, lepiej powiedzieć "widzę, że umyłeś naczynia, super!").

Teraz już sami widzicie, że przeskok pomiędzy dwoma tygodniami turnusowymi a panującym nam wiecznie "siedź w koncie" jest olbrzymi. I miałam prawo odczuwać syndrom odstawienia. Warto postarać się, żeby każdy z nas dostał odpowiednią porcję głasków od otoczenia, najlepiej jednak by były to głaski pozytywne, bo to one budują poczucie wartości człowieka.