nieporadnik

nieporadnik

wtorek, 28 lutego 2017

Filozofia

Dawno mnie nic tak po ludzku nie wkurzyło. Zmobilizowało do działania. Znów poczułam rozkoszną przynależność do brygady RR. Petycje, artykuły, sprostowania, akcja mailingowa... Powód dość prozaiczny. Pewien pan wyraził swoje zdanie. Właściwie powinno się go pochwalić, że owo zdanie w ogóle ma. I że nie boi się go publicznie wygłaszać. Jednak przedmiot jego wywodu zagotował mnie po pierwszym czytaniu. A właściwie w trakcie czytania pierwszego akapitu. Minął już przeszło miesiąc od tego dnia, moje emocje jednak nie osłabły. Także dlatego, że nakręcały je kolejne fakty.

Zazwyczaj piszę tu w gorących emocjach. Tym razem próbuję z dystansem przyjrzeć się im. Ale jak zachować dystans, gdy okazuje się, że moralne autorytety uderzają w wizję o szczęśliwej, samodzielnej przyszłości moich dzieci? Jeśli ktoś uczy studentów m.in. etyki, jest nagradzanym profesorem, redaktorem pisma filozoficznego, członkiem komisji zajmującej się kształtem edukacji w kraju, to wymaga się od niego nieskazitelnej postawy. A tu nagle ten człowiek mówi "uniwersytety nie są dla wszystkich". W ogólnopolskim dzienniku mającym wysoką renomę. Zgadzamy się, bo jest to zdanie na wskroś prawdziwe. Gorzej z dalszym ciągiem - "uniwersytety nie są dla wariatów". Większość i na tym etapie jeszcze przytaknie. Gorzej gdy zaczynamy szukać w wywodach tego autorytetu definicji wariata. Od naukowca wymagamy zgłębienia tematu, który porusza i precyzyjnego określania faktów. Nawet w prasie codziennej. Nie będę ani linkować ani cytować tego tekstu, bo na to nie zasługuje. Dowiedziałam się z niego, że moje dzieci nie powinny być nigdy przyjęte w poczet studentów. Że zaburzenia ze spektrum autyzmu odbierają im szansę na twórcze, szczęśliwe życie. Bo nie są w stanie ze względu na zaburzenie spełnić standardów wymaganych przez instytucje naukowe.

Wszyscy moi chłopcy w badaniach IQ testami Wechslera wypadają znaczne powyżej normy dla ich wieku. Mają indywidualne zainteresowania i sporą wiedzę w ich zakresie. Poszukują samodzielnie informacji, potrafią je porządkować i wykorzystać. I planują życie w oparciu o zdobywanie wiedzy, także na uczelniach wyższych. Najstarszy ma za sobą pierwszy semestr studiowania. Z niezłym wynikiem. Biorąc pod uwagę obciążenia chłopaków (ZA, autyzm, ADHD, depresja w różnych konfiguracjach) żaden zdaniem profesora nie powinien mieć prawa wstępu na uczelnie wyższe. Bo naruszyliby innym komfort studiowania, zaniżyliby poziom zajęć albo wręcz uniemożliwiliby ich prowadzenie.

Mój Najstarszy w wieku ok. 10 lat kłócił się z encyklopedią - znajdował błędy, które potrafił na podstawie innych źródeł poprawić. Jestem przekonana, że prowadzenie lekcji, a zwłaszcza historii, z nim musiało być wyzwaniem. Patrząc na jego rozwój widziałam cechy, które uznawałam za konieczne do pracy naukowej. Okazuje się jednak, że student nie powinien zadawać pytań. Najlepiej żeby był cichym statystą na sali wykładowej. Bo wykładowca musi mieć komfort pracy. Zwłaszcza pewien wykładowca filozofii i etyki.

Sama studiuję. Ćwiczenia i wykłady z filozofii były jednymi z moich ulubionych. Polegały na dyskusji. Czasem nawet bardzo ożywionej. Z użyciem bogatej gestykulacji. Czasem nawet z przemieszczaniem się po sali. Nie stało się to powodem zerwani zajęć, wyprowadzenia kogokolwiek z sali. Spotkało się z życzliwym przyjęciem prowadzącego, któremu zależało na tym, byśmy byli aktywni.

Kiedyś w dyskusji z pewnym młodym człowiekiem zastanawialiśmy się co to jest norma. Wyszło nam, że norma w dużym stopniu zależy od punktu odniesienia. A odnoszenie normy do jednostki, a zwłaszcza do samego siebie może być bardzo zgubne.

Może nasza filozofia życia powinna jednak dopuszczać,że są wśród nas osoby od nas odmienne? Że świat nie jest ułożony tak, żeby nam było łatwiej? Może powinniśmy czerpać z obcowania z tymi, którzy w różny sposób się od nas różnią? Przyjemność powinno nam dawać bycie z innymi tak, by ubogacało to nas i tych innych? Może czasem trzeba coś z siebie dać? Zwłaszcza gdy aspiruje się  do roli jednostki opiniotwórczej.


sobota, 18 lutego 2017

Pomoc

Moje Duże Dziecko jest duże i mądre. A że z mądrym czasem dobrze pogadać, to rozmawiamy sobie. Dziś mnie zaskoczył przypomnieniem powiedzenia, że człowiek proszony przez wielu ludzi na chrzestnego musi być dobrym człowiekiem. W myślach dodałam sobie "albo bogatym". Mam trzech chrześniaków. Bogata nie jestem (pewnie ku ich żalowi), ale trzech to chyba niemało, jak wynikało z kontekstu rozmowy. Bo wspominaliśmy ile dobrego spotkało mnie w ostatnich czasach od wielu ludzi. A jak niedawno powiedział jeden z moich przyjaciół mam szczęście do dobrych ludzi wokół mnie. I że działa to na zasadzie przyciągania podobieństw. Takie padające w mojej przytomności określenia skłaniają do autorefleksji.

Doskonale wiem jakie mam wady i ile ich mam. Dlatego zaskakuje mnie ta siła dobra wokół mnie, bo wyraźnie czuję, że nie da się na nią tak po prostu zasłużyć. Przyjaciele jednak są. I gdy dowiadują się, że próbuję nieporadnie się z czymś zmagać, to zganią, że od razu nie informuję o trudnościach. Proszenie o pomoc nie jest łatwe. Ja się kilka lat uczyłam tego, że warto prosić. I nie zawsze mi się udaje. Za trud nauki mam wspaniały dar - przekonanie, że wokół mnie jest wielu przyjaciół.

Pamiętam mój pierwszy turnus terapeutyczny z Gawłem. Pojechałam sama z orbitującym prawie czterolatkiem (tego się nie dało nazwać nawet bieganiem) i roczniakiem, który próbował naśladować brata. Już poranne nakarmienie w warunkach niedomowych graniczyło z cudem. Patrzyłam na wszystkich ludzi wokół i myślałam; "Niech ktoś coś zrobi żeby było lepiej". Ale nie umiałam poprosić o pomoc. A regulamin turnusu mówił "Kto potrzebuje pomocy prosi o nią". Surowy regulamin? A lubicie jak dziecko kaprysi w sklepie i podchodzi ktoś i wtrąca się w Wasz dialog z dzieckiem? Ten punkt regulaminu to eliminuje na turnusie. Ale wtedy nawet do końca nie znałam regulaminu. Moje dzieci skutecznie odwracały mi uwagę od wszystkiego i zabierały każdą sekundę. Nie przyszło mi nawet do głowy poprosić o pomoc. Nie mówiąc o socjalizacji z innymi rodzicami.

Od tego turnusu minęło prawie dziesięć lat. Uczę się proszenia o pomoc dla siebie (dla innych łatwiej). Dzięki temu ludzie wokół mnie mają komunikat czego potrzebuję i kiedy. Owszem, słyszę czasem odmowę. Ludzie nie istnieją po to, żeby spełniać moje oczekiwania. Mają własne zdanie i cele. Ale zazwyczaj chcą pomóc drugiemu człowiekowi. Jeśli czujesz wokół siebie pustkę warto czasem poprosić najbliższego człowieka o pomoc. I kolejnego.

Nie czuję pustki, ale proszę Was, jak co roku, o pomoc w rehabilitacji Gawła.

Aby przekazać Gawłowi 1% podatku należy:
w rubryce KRS wpisać 0000186434,
a rubryce cel szczegółowy: Ulman Gaweł 21/U

Te pieniądze trafią na konto w fundacji Słoneczko. Gdy dostarczymy faktury za terapię czy sprzęt rehabilitacyjny fundacja zwróci nam te wydatki.Wdzięczni jesteśmy też za nawet najdrobniejsze wpłaty na konto:


Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym Słoneczko, 77-400 Złotów, Stawnica 33
Nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
Tytuł wpłaty: Ulman Gaweł 21/U


Gaweł na zeszłorocznym obozie rehabilitacyjnym w Ochotnicy