nieporadnik

nieporadnik

piątek, 6 grudnia 2019

Im większa nadzieja tym boleśniejszy zawód

Zawód występuje w tym poście w dwóch rolach - jako określenie niespełnionych oczekiwań oraz jako zespół umiejętności potrzebnych w Czymś Ważnym. W życiu osoby w spektrum zawód najczęściej występuje w tym pierwszym znaczeniu. Dlaczego? Dobre pytanie. Najczęściej nie ma to występowanie oparcia w cechach powiązanych ze spektrum. Za to doskonale odbija wyobrażenia o tych cechach ogółu społeczeństwa lub jego części. Niestety decyzyjnej części.

Jesteśmy z Gawłem na etapie wybierania kolejnej szkoły. O różnych lękach, frustracjach z tym związanych, na pewno napiszę osobno, bo to temat-studnia. W tej naszej peregrynacji ku dorosłości dotarliśmy do naszej Pani Doktor po potwierdzenie, że Gaweł może uczyć się w technikum mechaniki samochodowej. Opowiedziałam też o naszym zastanawianiu się nad technikum kolejowym. Gdy zostałyśmy same Pani Doktor powiedziałą coś, co wprawiło mnie najpierw w konsternację, potem niezłego wkurwa. Tak, wkurwa. Nie boję się mocnych słów, bo sytuacja ich wymaga. Otóż podzieliła się ze mną ta nasza lekarka informacją, że miała pacjenta, który funkcjonuje o niebo lepiej niż Gaweł. Żadnych problemów z koncentracją, samodzielnością. Kontroli wymaga tylko jego nastrój, ale radzi sobie bez leków. Ale kto inteligentny nie wpada czasem w doły? Oczywiście zafiksowany na punkcie pociągów, więc naturalnym zdawał się wybór technikum kolejowego. I tu zonk - odmowa lekarza medycyny pracy. Mama chłopaka odwołała się wyżej i z samej Warszawy przyszło pismo, że jedynym, ale wystarczającym powodem odmowy zgody na naukę w wymarzonej szkole jest Zespół Aspergera. W świetle dzisiejszej medycyny to absurd. Bo nikt nie pochylił się nad osobistymi zdolnościami i ograniczeniami tego konkretnego chłopaka. Wystarczyła sama diagnoza. Bo ma coś z głową??? Ja też mam. I pan, i pani, i tej pani sąsiad. Wszyscy mamy, a  każdy inaczej. Na tym polega człowieczeństwo.

W Kawiarni Naukowej odbył się w 2015 roku fantastyczny wykład prof. dr hab. Ewy Pisuli Czy wszyscy jesteśmy autystyczni? Zdawałoby się, że continuum autystyczne powinno było już wejść do kanonu medycyny i każdy lekarz orzekający o losach osoby w spektrum tę wiedzę powinien mieć. A tu osoba na kluczowym stanowisku jako jedyny argument odmowy podaje Zespół Aspergera. Czyli abstrakt, który w jakimś stopniu opisuje chłopaka, tylko w jakim? Może podkreślać jego wyjątkową dokładność i przymus trzymania się przepisów i procedur, co akurat przy pracy z systemami bezpieczeństwa na kolei może być wyjątkową zaletą. Wypadki biorą się bowiem najczęściej z niedokładności i błędów ludzkich. Bardzo rzadko zawodzi sprzęt. A może brano pod uwagę wysoki iloraz inteligencji chłopaka i jego umiejętność niekonwencjonalnego rozwiązywania problemów? Albo niezwykłą pamięć? Otóż nie, ani słowa o cechach osobowych tego konkretnego człowieka. Zespół Aspergera potraktowano jako wystarczający powód odmowy. Boję się myśleć, jak wpłynęło to na dobrostan tego człowieka.

Kiedyś na podsumowaniu projektu "Zatrudnij Asa" fundacji Synapsis miałam przyjemność spotkać fantastycznego człowieka, który w tym projekcie miał swoją szansę. Przez krótki czas robił coś, w czym był naprawdę dobry. I nie dano mu szansy rozwoju. Bo projekt się skończył. Nikt mu wprost nie powiedział, że jest beznadziejny, bo ma Zespół Aspergera. Ale jako człowiek inteligentny był pełen frustracji, że wraca do lepienia garnków z gliny, które urocza aktorka sprzedaje jako wytwór tych "biednych, pokrzywdzonych przez los, którym trzeba pomóc, żeby móc powiedzieć, że jest się dobrym człowiekiem". Nikt nie zaproponował mu dalszej współpracy. Bo ma Zespół Aspergera. I dobry był tylko w projekcie. A po nim - kwiatek do kożucha. Ileż goryczy i zawodu brzmiało w tej naszej rozmowie...

Każdy z nas ma różne cechy, które ułatwiają pracę i trochę takich, które ją utrudniają. Trochę tych, dzięki którym łatwiej nam współżyć w społeczeństwie i trochę innych - wpływających na problemy w relacjach. W różnych proporcjach i z różnych powodów. Ale jako społeczeństwo mamy też skłonność do etykietowania i sztywnego szufladkowania. Nigdy jednak w celu poszukiwania cech wyjątkowych, służących rozwojowi. Zawsze inność sprzyja wykluczeniu. I tak stało się w kwestii zawodu. Jest inny, niech więc siedzi w domu. Chłopak zawiódł się na systemie, który w żadnym momencie nie jest systemem wsparcia. Jest ogromna szansa, że zamiast być równoprawnym, kreatywnym członkiem społeczeństwa zostanie sfrustrowanym rencistą socjalnym, któremu każdy będzie mógł potem w twarz powiedzieć, że jest nierobem i pasożytem. Może o to chodzi? W USA na porządku dziennym są zabawy na festynach z rzucaniem tortami z mydła w twarze innych osób. Jakże się człowiek świetnie czuje mogąc się ponaigrywać z innych. Potem można spokojnie co rano stanąć przed lustrem i powtarzać "jestem najlepszy".