nieporadnik

nieporadnik

poniedziałek, 9 października 2023

Z troski

O czym myślisz, Grażyna? pyta fejsbuk. O czym mam myśleć, gdy w końcu po 7 latach sąd pisze, że ustalił miejsce zamieszkania ojca moich dzieci. W związku z tym, informuje mnie, że mogę złożyć wniosek o egzekucję alimentów. Dostałam pliczek - jakieś 40 stron - do wypełnienia. I to jeszcze po niderlandzku. Zliczam rządki cyfr i wzbiera we mnie złość. Czy 1000 zł alimentów na dziecko, które za jedną wizytę u lekarza płaci 400 zł to dużo czy mało? Od lat dostajemy połowę zasądzonych alimentów z Funduszu Alimentacyjnego - 500 zł na każde z nieletnich dzieci. Dług ojca wobec nich zbliża się do 100 tys. Wobec Funduszu kolejne ponad 40. To tylko dług liczony w pieniądzach. Godziny spacerów, rozmów, majsterkowania nie dają się policzyć, dopisać do arkusza.

Równolegle dociera do mnie informacja z sądu, że "ustały przeszkody" do przekazania z prokuratury do sądu sprawy o niealimentację. Zgłoszenie, nie bez przeszkód, złożyłam w lutym 2021. Bo postepowanie powinno być wszczęte przez zawiadomienie złożone przez MOPS. Ale "ten pan nie mieszka na ich terenie". Nie liczy się, że dzieci mieszkają. Teraz czas na kolejne godziny na policji, bo ponoć nie można dołączyć długu powstałego po zawiadomieniu do tej samej sprawy. Kolejne zeznania, może już bez przekonywania na siłę, że jak nic z tym nie zrobię to dzięki odebraniu praw rodzicielskich dług alimentacyjny przedawni się po 3 latach.

Do złożenia dokumentów w barbarzyńskim dla mnie języku potrzebuję wyroków sądów w tym języku: o alimenty i o rozwód. Mimo, że składam papiery do wydziału w sądzie, w którym leżą te akta nic nie zadzieje się beze mnie i bez oczekiwania. W końcu trzymam w ręku zaświadczenie, że złożyłam wniosek o egzekucję za granicą.

Przynoszę zaświadczenie do MOPSu. Pani przychodzi z segregatorem i pokazuje palcem zaznaczony neonowym zakreślaczem fragment, który powinien się w zaświadczeniu znaleźć - że egzekucja niemożliwa. Na moim zaświadczeniu jak byk: "podjęto działania egzekucyjne". No ale przecież wydał je urzędnik, który robi to od lat, prawdopodobnie wie, co ma tam napisać. Pani tłumaczy, że jak coś wyegzekwują i dostanę, to będę musiała zwracać pieniądze z Funduszu, więc ona nie wie, czy mi może wypłacić. A przecież musi wiedzieć, że jeśli nawet coś uda się wydobyć, to w pierwszej kolejności pieniądze otrzyma Fundusz. A tam dług ponad 40 tys. W tle walka o inne należności, urzędnicy po raz trzeci w tym roku wysyłają dokumenty do analizy prawnej "dla mojego dobra". Chodziło tylko o zmianę zapisu w decyzji ze względu na nową ustawę, żadnego rozstrzygania na nowo... Tyle rzeczy odpuszczam nie mając siły walczyć o siebie, gdy muszę ciągle walczyć o papiery.

Po drodze panie "odkryły", że Gaweł był na komisji ZUS z początkiem roku. Prosto po tej komisji jechałam dostarczyć im pismo o zawieszeniu postępowania przez WZON, bo wtedy prawnik pierwszy raz w tym roku sprawdzał moje prawa do otrzymania świadczeń, choć nowa decyzja miała dotyczyć tylko ustawowej waloryzacji kwoty. Kolejny miesiąc bez świadczeń. Przy okazji pokazałam im wtedy decyzję orzecznika że Gaweł jest całkowicie niezdolny do pracy przez najbliższe 3 lata. Po rzuceniu wzrokiem pani orzeka, że to ich nie dotyczy i kserować nie będzie, samo tylko pismo z WZON dołoży do akt. Och, słodka naiwności! Wszystko w starciach z urzędem trzeba mieć na piśmie. Bo przecież "nie poinformowałam ich". "A podpisywałam, że dostarczę nowe orzeczenie." Tak. Z WZONu. Jeszcze go nie mam. O zusowskim sami mówili, że nie dotyczy przecież. Prawnik to w końcu potwierdził, ale znów miesiąc oczekiwania na decyzję i wypłaty.

Więc dziś wyprawa na komendę, nowe zawiadomienie. Będę próbowała pisać wniosek do sądu o połączenie spraw. Sąd w wezwaniu na rozprawę zapisał, ze wszystkie pisma i dowody muszę wnieść nie później niż 2 dni przed rozprawą. Pilnowanie terminów, gonienie spraw. Trybiki się zacierają, gdy ktoś nieustannie sypie piasek i kamienie. I kłody pod nogi. Z troski.

Dlaczego z troski nikt nie przedstawi mi planu terapii, leczenia dziecka? Ktoś nie wyśle powiadomienia, że termin się zbliża? Ktoś nie zapyta czy potrzeba pomocy w koszeniu trawy, dowiezieniu węgla? Dlaczego ta troska dotyczy tylko pilnowania, bym, broń Boże, nie otrzymała za dużo państwowych pieniędzy?