Po raz pierwszy turnus rehabilitacyjny
dla autyków stał się dla Gawła serią niesterowanych spotkań z
rówieśnikami. Do tej pory w czasie wolnym funkcjonował poza grupą. Tym
razem chętnie spędzał czas wśród kolegów, a oni nie odpychali
go. I choć początkowo stał się znów przedmiotem docinków i
pośmiewiskiem, to szybko ta sytuacja zmieniła się. I tak na prawdę
nie potrafię powiedzieć co było impulsem do zmiany. Czy zadziałały
tu mądre podziały do prac w diadach, w których Gaweł często
pracował z niekwestionowanym liderem grupy kolegów, czy decydująca była rola kadry, czy wpływ
mieli rodzice pozostałych dzieci – nie wiem. Wszyscy orzekli, że
Gaweł zmienił się bardzo od poprzedniego roku.
Nie zauważam jakichś spektakularnych zmian. Gaweł nadal krąży w swoim świecie i jego spotkania z grupą najczęściej polegały na jego byciu obok grupy. Zdarzały się jednak momenty, gdy któryś z klegów podchodził do niego i proponował wspólne robienie Czegoś. Nawet gdyby nie wydarzyło się nic innego byłabym zbudowana tym obrotem sprawy. Ale wydarzyło się dużo małych i wielkich rzeczy.
Po pierwsze chłopaki były bardzo samodzielne zarówno przy posiłkach jako i przy myciu.
Po drugie Gosiek przełamał lęk do wody w basenie.
Po trzecie obserwowałam jak Gaweł potrafi zatroszczyć się o swoje potrzeby – prosił o wodę prowadzącego pokaz rycerzy średniowiecznych, przynosił dokładkę z kuchni, dostawał dostęp do elektroniki od kolegów. A ja zadowolona byłam, że po pierwsze jasno wie czego chce, po drugie ma plan jak to osiągnąć, po trzecie – potrafi go skutecznie przeprowadzić. To krok w dobrym kierunku - w stronę samodzielności. Oby nie jedyny. Bo chcę by nie spełniły sie moje obawy, że asystent w szkole blokuje jego rozwój. (Sam fakt posiadania asystenta, a nie nasza kochana Pani Marta).
Nie zauważam jakichś spektakularnych zmian. Gaweł nadal krąży w swoim świecie i jego spotkania z grupą najczęściej polegały na jego byciu obok grupy. Zdarzały się jednak momenty, gdy któryś z klegów podchodził do niego i proponował wspólne robienie Czegoś. Nawet gdyby nie wydarzyło się nic innego byłabym zbudowana tym obrotem sprawy. Ale wydarzyło się dużo małych i wielkich rzeczy.
Po pierwsze chłopaki były bardzo samodzielne zarówno przy posiłkach jako i przy myciu.
Po drugie Gosiek przełamał lęk do wody w basenie.
Po trzecie obserwowałam jak Gaweł potrafi zatroszczyć się o swoje potrzeby – prosił o wodę prowadzącego pokaz rycerzy średniowiecznych, przynosił dokładkę z kuchni, dostawał dostęp do elektroniki od kolegów. A ja zadowolona byłam, że po pierwsze jasno wie czego chce, po drugie ma plan jak to osiągnąć, po trzecie – potrafi go skutecznie przeprowadzić. To krok w dobrym kierunku - w stronę samodzielności. Oby nie jedyny. Bo chcę by nie spełniły sie moje obawy, że asystent w szkole blokuje jego rozwój. (Sam fakt posiadania asystenta, a nie nasza kochana Pani Marta).
Turnus był też jak zwykle okazją do nawiązania nowych znajomości i utrzymania starych. Gosław po raz kolejny spotkał swojego "brata bliźniaka" - Michała. I wreszcie miał kogoś, z kim mógł robić wszystko, z kim czuł się dobrze. Wszyscy usłyszeliśmy mnóstwo ciepłych słów i pochwał. Wypoczywaliśmy i uczyliśmy się. Słowem - było cudnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz