nieporadnik

nieporadnik

środa, 2 września 2015

Znów dzwonek

"Obyś żył w ciekawych czasach" brzmi chińska klątwa. Doskonale rozumiem w jakim sensie brak nudy może być przekleństwem człowieka. Ponieważ moje dzieci dostarczają mi wystarczająco wiele wrażeń liczę na to, że reszta świata okaże się najzwyczajniej nudna i nieciekawa, przewidywalna do bólu i ułożona. Ale wygląda na to, że chińska klątwa czuwa nade mną i zawsze wtedy, gdy myślę, że właśnie czeka nas spokojny okres, bo przecież wszystko już poukładaliśmy, sprawdziliśmy po wielokroć, to ten smok wypełza z lakowego pudełeczka i straszy.

Tym razem szkolny dzwonek nie miał przynieść żadnych nowości. I jak się dobrze sprawie przyjżeć, to nie przyniósł. Moje Najmłodsze Szczęście poszło do klasy trzeciej. W tym roku mogłam mu towarzyszyć podczas rozpoczęcia roku szkolnego. I serce mi się krajało jak patrzyłam na dziecko. Udało mi się posadzić go na ławce z dzieciakami z jego klasy. Siedział na krawędzi, prawie odwrócony plecami do kolegów. I przez półtorej godziny nie zamienił jednego słowa z nikim. Nie był ani zły, ani obrażony. Po prostu usiadł i siedział. I od razu rodzi się pytanie, czy problem tkwi w nim, czy w klasie. Bo dzieciaki przez cały czas przedstawienia żywo ze sobą rozmawiały. Wszyscy ze wszystkimi. Tylko wokół mojego dziecka była niewidoczna bariera, której nikt nie przekraczał. Prawda, że od razu zrobiło się ciekawie?

Do wieczora było mi sie ciężko pozbierać. W końcu jest to już trzecia klasa, już skończył się drugi rok naszego mieszkania na wsi. Byłam pewna, ze do tego czasu dzieciaki poradzą sobie z przeprowadzką i nawiążą wiele znajomości. I zupełnie byłam zaskoczona, że dzieckiem, które ma wiecej problemów w adaptacji nie jest Gaweł, tylko Gosław. Przecież miał przez chwilę kolegę, często odwiedzała go koleżanka. A tu nic, ani słowa, nawet zdawkowego "cześć". Jakie moga być powody takiego stanu rzeczy? Jak można dziecku pomóc? takie pytania zadawałam sobie przez cały dzień, nie potrafąc znaleźć na nie odpowiedzi.

Okazało się, że na problemy najlepszy jest "telefon do przyjaciela". Zadzwoniłam i dostałam garść narzędzi diagnostycznych, które powiedzą nam w czym tkwi problem. Czyli połowę problemu załatwią. Bo jak wiesz gdzie boli, to już można znaleźć antidotum :) Dobrze jest mieć do kogo zadzwonić. Bardzo Ci Martynko dziękuję za cierpliwość i wsparcie, z którego na pewno jeszcze nie raz skorzystam :)

Na pocieszenie napiszę, że Gaweł wszedł do szkoły witany przez gromady kolegów. A najbardziej na jego widok ucieszyła sie ponoć jego nauczycielka - cień. Dobrze, że klątwa tym razem dotyczy tylko jednej latorośli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz