Przekonałam się ostatnio jak ważna
jest sztuka słuchania i jak ją lekceważymy skoncentrowani głównie
na swoich potrzebach. Przykłady na pewno można by mnożyć,
przytoczę jednak tylko dwa, odnoszące się do dwóch zbiorowości,
w których niedawno przebywałam.
Niedawno przyjęłam przeprosiny od
osoby, która, jak sama przyznała, była w stosunku do mnie
nieznośnie nieprzyjemna przez dłuższy czas. A ponieważ trwało to
kilka miesięcy i nie było zarezerwowane jedynie dla tej osoby,
kosztowało mnie to trochę nerwów. A jedynym powodem takiego
traktowania był fakt, że wkroczyłam jako nowa osoba w istniejącą
grupę. Nie próbując mnie wysłuchać, poznać choć trochę, grupa
stwierdziła, że wcale do niej nie pasuję. Ja sobie mówiłam, a
słowa padały gdzieś w przestrzeń pomiędzy mnie i ludzi zupełnie
nimi nie zainteresowanych. Nawet gdy pytałam czy mogę zająć
krzesło. Komunikacja między nami w zasadzie nie istniała,
wypracowano za to system uprzedzeń i wpychania w szablony. Szukano w
moich wypowiedziach tego wszystkiego, co można było wyśmiać
wyrwane z kontekstu, a nie rzeczy, na których można by budować
relacje. Gdybym skazana była jedynie na tę grupę to pewnie moja
kondycja psychiczna byłaby w tym momencie znacznie gorsza. Prawem
kontrastu miałam w pobliżu osoby, dzięki któym przetrwałam.
Na wakacje w górach nie za bardzo
chciało mi się jechać. Dobrze jednak stało się, że zwyciężyło
we mnie poczucie obowiązku (wakacje związane były z wykonaniem
przeze mnie pracy). Pojechałam zmęczona i pełna obaw. Trafiłam w
miejsce, gdzie każda chwila była spotkaniem. Choć spotykały się
osoby zróżnicowane wiekiem, płcią, doświadczeniem, funkcją, to
czerpałam radość z komunikowania się z nimi. Czułam, że chcą
mnie wysłuchać. W takich rozmowach myśli rozwijały się czasem w
najmniej oczekiwane strony. Dyskusje sprawiały, że sama
przepracowywałam wiele swoich problemów, ale udawało mi się też
pokazać że problemy innych mogą mieć drugie a nawet trzecie dno.
Być może wskazałam nawet drogę do ich zminimalizowania. Mam
nadzieję, że odwdzięczałam się słwoim słuchaczom odpowiednią
uwagą i słuchaniem ich historii. Słuchanie stawało się też
prawdziwą gimnastyką, gdy wysłuchać trzeba było chłopca który
nie mówił. A jeszcze większą, gdy polegało na słuchaniu
własnych dzieci. Ale było też słuchanie, które sprawiało, że
cofał się czas i zamiast myśleć i mówić na temat rachunków i
problemów z dziećmi mogłam mówić i słuchać o imponterabiliach.
Słuchanie jest prawdziwym deficytem
naszych czasów. Żyjemy szybko i podążamy za fałszywymi
przyjemnościami. Zaspokajamy swoje zachcianki materialne.
Zapominamy, że dla naszej duchowości słuchanie jest najważniejsze.
Że dla odpowiedniego rozwoju duchowości naszych dzieci słuchanie
jest najważniejsze. Jako rodzice, wychowawcy powinniśmy ich
słuchać. Ale też powinniśmy uczyć dzieci słuchania. Zwłaszcza
te z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Inaczej ich wyjście do drugiego
człowieka nie będzie możliwe.
Z jakichs tam podobnych powodów bylam w tej drugiej grupie..ciesze się ze mimo wszystko uslyszalaś przepraszam i dla mnie rozmowy z tobą byly cudownym przezyciem..wielkim plusem jak nie najwiekszym tego calego obozu., I dziekuje ci za to ze slyszalaś co mowi chłopiec który nie mowi. Bużka
OdpowiedzUsuńKasiu wiesz że rozmów z Tobą, Twoim mężem i synami mam ogromny niedosyt, bo Wy też jesteście ludźmi, którzy potrafią słuchać :) Czas spędzony z Wami był magiczny i liczę, że niedługo się spotkamy. Uściskaj wszystkich chłopaków.
OdpowiedzUsuń